Ruch musi nastąpić sam z siebie – Gabriella Giubilaro
Gabriella Giubilaro
– Jak doszło do tego, że zaczęłaś ćwiczyć jogę?
– Najpierw wiele o jodze słyszałam i nabrałam do niej ogromnego szacunku. Uważałam, że jest to bardzo poważna sprawa i wobec tego lepiej nie zaczynać ćwiczeń bez pomocy nauczyciela. Każda asana składa się z całej masy szczegółów, których żaden podręcznik nie jest w stanie należycie objaśnić – nie mówiąc o tym, że tylko nauczyciel może poprawić błędy. Ponieważ nie sądziłam, że we Włoszech znajdę nauczyciela z prawdziwego zdarzenia, nawet go nie szukałam. Aż tu pewnego dnia odwiedziłam znajomego Hindusa, który właśnie wychodził z domu. Okazało się, że idzie na lekcję jogi; zaproponował, żebym poszła razem z nim. W ten sposób dowiedziałam się o istnieniu Donny Holleman (Donna Holleman studiowała hatha-jogę pod kierunkiem B.K.S. Iyengara) i zostałam jej uczennicą. Na tej akurat lekcji Donna pokazywała, jak w pewnych pozycjach należy ustawiać na podłodze stopy i dłonie. Bardzo wielkie wrażenie zrobiła na mnie precyzja, z jaką to robiła.
Byłam wtedy studentką fizyki i miałam niewiele czasu, mogłam więc ćwiczyć dopiero wieczorem, po powrocie do domu – mniej więcej godzinę dziennie.
– Ile ćwiczysz teraz?
– Około czterech godzin, ale był czas, że ćwiczyłam i po osiem.
– W jaki sposób zostałaś nauczycielką?
– Szybko zorientowałam się, że joga interesuje mnie bardziej niż cokolwiek innego. Skończyłam jednak studia, a potem jeszcze przez rok pracowałam jako fizyk, żeby udowodnić sobie i otoczeniu, że postanawiam poświecić się jodze z wyboru, a nie z konieczności – dlatego, że do niczego innego się nie nadaję.
Po kilku latach nauki Donna powiedziała mi, żebym zaczęła uczyć innych. Marzyłam o tym od dawna, ale nie przyznawałam się do tych marzeń. Kiedy człowiek chce uczyć jogi nigdy do końca nie zna własnej motywacji. A motywacje bywają rozmaite; może to być na przykład żądza władzy.
Przez kilka lat byłam po prostu asystentką Donny. Uczyłam wyłącznie pod jej okiem – i we Florencji, i w Stanach Zjednoczonych, do których jeździmy każdego lata.
Uczenie jogi to bardzo odpowiedzialna praca. Wielu początkujących pragnie od razu uczyć innych. Wydaje im się, że skoro uczą samych łatwych asan, nie zrobią nikomu krzywdy. Ale w jodze nic nie jest łatwe ani proste. Żeby przekazać niewielka cząstkę wiedzy, trzeba samemu umieć bez porównania więcej. Wypadki mogą zdarzać się gdy nauczyciel zbyt niecierpliwie pomaga uczniowi wykonać asanę, albo gdy uczniowie nieumiejętnie pomagają sobie nawzajem. Poza tym przy pewnych dolegliwościach, takich jak wady kręgosłupa, zaburzenia krążenia itp. Nie wolno wykonywać pewnych pozycji, bardzo skądinąd korzystnych dla zdrowego człowieka. Nauczyciel musi wiedzieć takie rzeczy.
– Jak określiłabyś relację między nauczycielką a uczniami?
– Uczniowie widzą w nauczycielce matkę, a nauczycielka chciałaby oczywiście przygarnąć tę gromadę dzieci. To całkiem naturalne, należy jednak bronić się przed tego rodzaju przywiązaniami. Kto chce ćwiczyć jogę, musi być wolny. Nikt nie jest wszechwiedzący: nauczyciel może pomóc w rozwiązaniu tylko tych problemów, które zna z własnego doświadczenia. Nigdy nie wie dokładnie, co dolega uczniowi, zwłaszcza jeśli sam nie cierpiał z powodu tej samej dolegliwości.
– Czyli najlepszym nauczycielem jest ten, kto miał wiele problemów?
– Tak, jeśli zdołał się z nią uporać. Człowiek nie może pomóc w rozwiązaniu problemu, z którym sam jeszcze się boryka.
– Czy zgodziłabyś się z twierdzeniem, że joga nie jest zbiorem technik, dzięki którym chory może wyzdrowieć, lecz pomyślana została dla ludzi zdrowych, pragnących się doskonalić?
– Tak. Chorzy mogą oczywiście korzystać z pewnych wybranych asan. Dawniej joga była znacznie mniej dostępna, niż obecnie. Kiedy w Indiach do mistrza zgłaszał się kandydat na ucznia, z reguły spotykał się z odmową. Mistrz przyjmował jednego na kilka tysięcy, czasem jednego na kilkuset – jeśli spodobał mu się kolor skóry czy wyraz oczu kandydata.
– Dlaczego nikt w Polsce nie uczy pranajamy? ( w 1989 roku – ab)
– Pranajama jest bardzo niebezpieczna, bo działa bezpośrednio na układ nerwowy. Jeśli rozpocznie się naukę pranajamy, a potem się ją przerwie, skutki mogą być katastrofalne. Dlatego też pranajamę powinni ćwiczyć tylko ci ludzie, którzy maja całkowita pewność, że pozostaną przy jodze do końca życia.
– Kiedy zyskuje się taka pewność?
– Musi to trwać całe lata. Po roku ćwiczeń nie wie się zupełnie nic. Po jakiś pięciu latach to i owo zaczyna człowiekowi świtać. Tak naprawdę liczą się jednak nie lata, lecz godziny. Kiedyś w mojej obecności pewna adeptka skarżyła się mistrzowi, że chociaż ćwiczy od bardzo dawna, nie stwierdza u siebie żadnych postępów. Z rozmowy wynikło, że ćwiczy rzeczywiście od lat, ale bardzo nieregularnie, nawet nie codziennie. Z drugiej strony nie można za nadto forsować tempa. Kto jest niecierpliwy, kto zbyt szybko chce iść do przodu, ten w pewnym momencie zaczyna się cofać. Lepiej jest ćwiczyć codziennie przez pół godziny, niż raz na tydzień siedem godzin. Nie jemy przecież raz w tygodniu, lecz co dzień kilka posiłków. Tak samo jest z jogą.
– Jeśli któregoś dnia ma się tylko kwadrans na jogę, jakie asany należy wykonać?
– Stanie na ramionach (świeca).
– Według tzw. Jogi klasycznej w razie pojawienia się bólu należy niezwłocznie przerwać ćwiczenie. Jaka twoim zdaniem jest rola bólu?
– Ból w kolanach jest sygnałem, którego nie wolno lekceważyć. Kolano, sforsowane np. przy zbyt niecierpliwych próbach wykonania lotosu, bardzo trudno wraca do zdrowia, a często uszkodzenia bywają nieodwracalne. Bóle w kręgosłupie to także poważne ostrzeżenie. Natomiast bólami mięśni przeważnie można się nie przejmować. Te części ciała, które od lat nie pracowały, są martwe. Pod wpływem asan wracają do życia, a towarzyszy temu ból rozciąganych mięśni. Ciało, przybierające pozycję, do jakiej nie przywykło, protestuje, a oznaką tego protestu jest właśnie ból. Jeśli wytrzyma się pierwszą bolesną fazę, po pewnym czasie organizm sam stwierdzi, że ta nowa asana nie jest taka straszna, i ból ustąpi. Są pozycje, w których pewne części ciała wręcz powinny boleć, bo jeśli nie bolą, to znaczy to, że w organizmie nic się nie zmienia, czyli ćwiczenie zostało wykonane niedokładnie. Jeżeli porządnie wykonacie pozycje stojące w dużym rozkroku, nazajutrz nie będzie mogli chodzić. Jeśli ćwiczy się intensywnie, mogą temu towarzyszyć pewne dolegliwości, takie jak bóle głowy, a nawet wielogodzinne torsje. Są to zwykle objawy szybkiego oczyszczania organizmu. Nie należy jednak popadać w drugą skrajność i ćwiczyć zbyt zawzięcie. Trzeba łagodnie obchodzić się z własnym ciałem. Nie wolno podczas wykonywania asan zaciskać zębów, marszczyć brwi, robić min – krótko mówiąc nie należy ‘ćwiczyć twarzą’. Twarz powinna być zupełnie rozluźniona, wręcz uśmiechnięta. To bardzo ważne. Jeżeli któraś asana kosztuje was tyle wysiłku, że zaczynacie oddychać ustami, ćwiczcie mniej forsownie. Oddychanie ustami bardzo osłabia serce (wyjątek stanowią niektóre ćwiczenia pranajamy). Nastrój towarzyszący ćwiczeniom jest bardzo istotny. Nie trzeba myśleć: ‘tej asany na pewno nie dam rady zrobić’, bo wtedy rzeczywiście się nie uda. Niedobrze jest traktować asany jak obowiązek, bo przy takim podejściu człowiek natychmiast robi się okropnie ciężki i nic mu nie wychodzi. Znam to z własnego doświadczenia, bo kiedy postanowiłam zawodowo uczyć jogi, zrozumiałam, że odtąd chcąc nie chcąc muszę ćwiczyć codziennie. Przez pewien czas przychodziło mi to z wielkim trudem. Jeżeli nie macie ochoty ćwiczyć, nie róbcie tego na siłę: lepiej zajmijcie się czym innym. Znam osoby, które zaczynają naukę w wieku sześćdziesięciu lat i okropnie się martwią, że pewne rzeczy im się nie udają – na przykład w skłonach nie mogą ‘zamknąć miednicy’. Jakie to ma znaczenie? Jeśli człowiek nie wykonywał jakiegoś ruchu przez sześćdziesiąt lat, co za różnica, czy wykona go teraz o parę miesięcy wcześniej czy później? Ruch musi nastąpić sam z siebie – trochę tak, jak w japońskiej sztuce łucznictwa, o której pisze Herrigel.
– W jakim wieku najlepiej jest zaczynać naukę?
– Lepiej nie za wcześnie. Człowiek bardzo młody ćwicząc jogę może nie odczuć jej skutków, bo i tak jest giętki, ma wiele energii, własny organizm jeszcze mu nie dokucza. Natomiast w nieco późniejszym wieku bardzo szybko odczuwa się działanie asan. Znam kobietę, która zaczęła naukę mając sześćdziesiąt lat, a mimo to zdążyła się nauczyć wszystkich pozycji (mówi się jednak, że jedno życie w sam raz wystarcza, żeby opanować wszystkie pozycje, ale mistrzostwo w ich wykonywaniu osiągnąć można dopiero w następnym wcieleniu). W zeszłym roku zgłosiła się do mnie osiemdziesięcioletnia staruszka: po raz pierwszy pomyślała o nauce jogi mając sześćdziesiąt lat, ale wydawało jej się, że jest za stara. Nie mogła jednak odegnać tej natrętnej myśli i po dwudziestu latach wahań przyszła do naszej szkoły.
– W jakim wieku dzieci mogą rozpoczynać naukę asan?
– Z dziećmi można się najwyżej bawić w jogę, nie wolno im niczego narzucać , nie wolno wymagać od nich żadnej dyscypliny – ani precyzji wykonania, ani czasu – bo korzyści nie będzie z tego żadnych, a można obrzydzić im jogę do końca życia. Dzieci absolutnie nie powinny stawać na głowie, bo ich miękkie kości mogą się od tego odkształcić.
– Ćwiczę jogę od wielu lat i zauważyłem, że szkodzą mi pewne rzeczy, które przedtem zupełnie dobrze znosiłem – na przykład, jeśli rąbię drzewo, jestem potem zupełnie połamana. Istnieje pewna sprzeczność między sportem i ciężką pracą fizyczną: joga wyrabia mięśnie w taki sposób, aby były one bardzo silne i jak najbardziej rozciągnięte, wydłużone, natomiast sport czy innego rodzaju duży wysiłek fizyczny kształtuje mięśnie krótkie, węźlaste. Ćwicząc regularnie asany należy zatem unikać w miarę możności forsowania mięśni: np. spośród stylów pływackich żabka jest lepsza niż crawl. Jednym z najgorszych rodzajów sportu jest tenis, ponieważ ciało tenisisty pracuje asymetrycznie. Mam jednak uczniów, którzy z zawodu są murarzami, toteż ćwiczenie asan przychodzi im z wielkim trudem, a mimo to ćwiczą od lat. Joga niewątpliwie rozjaśnia umysł i daje organizmowi większą odporność : kiedy ja sama zaczynałam naukę, byłam bardzo chorowita; miałam własnego lekarza, który stale mną się opiekował, i całą baterię leków przeciwko wszelkim możliwym chorobom. To już minęło, ale pojawiły się inne niebezpieczeństwa: jeśli czasem zdarzy mi się zjeść coś, czego jeść nie powinnam, na drugi dzień widzę wyraźną różnicę. To samo dzieje się, jeśli z jakiś powodów opuszczę dzień ćwiczeń – na przykład będąc w podróży. Donna, która ćwiczy znacznie dłużej niż ja, twierdzi, że gdyby przez jeden dzień w ogóle nie wykonywała asan, po prostu by umarła.
– Ależ to okropna niewola, zupełnie jak uzależnienie od narkotyku!
– Możliwe, ale to mi odpowiada.
– W jaki sposób joga zmieniła twoje spojrzenie na świat?
– To bardzo trudno powiedzieć. Jak można opisać kwiaty komuś, kto ich nigdy nie widział? Należy jednak pamiętać o tym, że joga po prostu dodaje człowiekowi energii, ale od samego wykonywania asan nikt jeszcze nie stał się lepszy. Wręcz przeciwnie: czasem psuje się charakter. A tak w ogóle, to mówienie o jodze nie jest moją specjalnością. Ja po prostu uczę asan. Nawet kiedy podaję różne szczegóły, dotyczące wykonywania relaksu, robię to niechętnie, bo są to sprawy zbyt oderwane od ziemi, sprawy, o których wolałabym nie wspominać. Nie czuję się intelektualistką ani żadnym guru – jestem osobą bardzo prostą. Ludzie bywają rozczarowani, kiedy przychodzą do mojej szkoły i stwierdzają, że nie opowiadam o żadnych tajemnych sprawach. Nic na to nie poradzę: inna nie będę.
Gabriella Giubilaro jest jedną z najbardziej doświadczonych nauczycielek jogi wg metody BKS Iyengara. Zajmuje się jogą od 1973 r. Uczy we Florencji oraz prowadzi warsztaty jogi na całym świecie, także w Polsce.
Tekst ukazał się w ‘i – miesięczniku trochę innym’ w czerwcu 1989 r.